poniedziałek, 22 września 2014

Rozdział Piąty " You're busted, Mrs Hammilton."

Kate's POV:

Czy Pan Grey naprawdę jest na tyle egoistyczny, aby ignorować narastające krwawienie mej okaleczonej kobiecości? Arogancki dupek. Myślę, walcząc z bólem wykraczającym poza granice ludzkiej wyobraźni. Ciężko dysząc przez zaciśnięte zęby, zamykam oraz otwieram drżące powieki, przenosząc się myślami na kwiecistą łąkę pełną czerwonych maków, dzikich róż oraz pachnących stokrotek. 
Przyjemne dumanie nie trwa jednak więcej, jak marną minutę, gdyż w przeciągu ułamka sekundy mokre pocałunki szatyna momentalnie przywracają mnie do realiów rzeczywistości.
Bezwiednie trzepocząc rzęsami, zagryzam dolną, spierzchniętą wargę, bacznie obserwując załzawionymi tęczówkami wykonywane przez brązowookiego czynności. Dwudziestolatek przesuwając gorącym, mokrym językiem po mym obojczyku, opuszkiem kciuka głaszcze mą skórę na dłoni, umożliwiając mi tym samym słodkie zapomnienie nasilającego się cierpienia. Wydobywając z pomiędzy malinowych warg ciche mruknięcie, zwracam wzrok w kierunku troskliwego mężczyzny. Troskliwego? Cóż, w chwili obecnej ośmielę się przyrównać Pana Grey'a do ckliwego, dbającego o dobro partnerki kochanka.
-Krwawienie przy pierwszym razie jest, jak najbardziej normalne. - wyjaśnia łagodnie, muskając rozgrzanymi wargami mego sutka. Ból redukował się, ustępując miejsca podnieceniu. Kolosalny członek mężczyzny w dalszym ciągu wypełniając niewielką lukę między ciasnymi ściankami mej kobiecości, drga, wywołując w dolnej partii mojej sylwetki niewyobrażalną rozkosz. Jęczę przeciągle, delektując się błogim uczuciem.
-Niech się Pan poruszy. - mamroczę otępiała, przymykając ociężałe powieki. Usta szatyna wykrzywiają się w nieznacznym uśmieszku, zaś jego palce niewinnie przesuwają się po powierzchni mego idealnie płaskiego brzucha.
-Znowu przeszłaś na używanie oficjalnego zwrotu? - śmieje się perliście, zataczając biodrami dość sporych rozmiarów kółko. Oh, kurwa. Piszczę głośno, zaciskając niewielkich rozmiarów dłonie na białym prześcieradle umiejscowionym pod naszymi rozgrzanymi ciałami. Odchylając głowę do tyłu, pozwalam rozkosznemu uczuciu rozpłynąć się po mym spragnionym pieszczot ciele. Co się stało z poukładaną, niewinną nastolatką, którą niegdyś byłam?
-Zapewne odeszła, gdy twa dziwkarska strona przejęła nad tobą kontrolę. - drwi ma podświadomość, trzymając się za bolący od śmiechu brzuch. Głupia dziwka. Nie jestem prostytutką. Fakt, że zupełnie naga znajduję się w ogromnej rezydencji nieziemsko przystojnego szatyna, leżąc na jego wielkim łóżku oraz rozchylając uda dla całkowicie obcego mężczyzny nic nie znaczy, mam rację? Nonsens. On pragnie tylko i wyłącznie zaliczenia kolejnej z rzędu, bezbronnej laski, która niczym naiwna rybka wpadnie w jego sieć. Olśniewający uśmiech, hipnotyzujące oczy oraz muskularna sylwetka szatyna sprawiają, że żadna kobieta nie jest w stanie mu się oprzeć, włącznie ze mną. Nieważne.
Skupiając się na pozytywach, bezczelnie śledzę wzrokiem atrakcyjnego brązowookiego. Bóg seksu. Doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że memu szefowi zależy przede wszystkim na ostrym, szybkim stosunku, jednakże nie mam nic przeciwko temu. Pan Grey rżnie jedną z najciaśniejszych cipek, jaką kiedykolwiek miał okazję posuwać, zaś ja zaznaję odrobinę błogiej rozkoszy. To chyba uczciwy układ, zgadza się? Cokolwiek. Nie upłynie czas jednego tygodnia, jak dwudziestolatek zaprosi na lunch następną, młodą sekretarkę, nurtując jej umysł męczącymi pytaniami oraz dwuznacznymi wypowiedziami, po czym wraz z nowo - zdobytą zabawką uda się na teren swej posiadłości. Zapewne wszyscy znają dalszy ciąg owej historii, prawda? Potrząsając nieznacznie głową, pragnę uwolnić swój rozum od nieprzyjemnych myśli, by móc w większym stopniu skupić się na narastającej rozkoszy. 
Szatyn górując nade mną, ujmuje pomiędzy malinowe wargi mą brodawkę, zasysając napiętą w tym miejscu skórę. Będąc całkowicie szczerą, nie jestem w stanie opisać słowami doświadczanej przeze mnie przyjemności. Chryste. W jednej chwili z mych ust wycieka gardłowy jęk motywujący dwudziestolatka do dalszych poczynań. Młodzieniec zahaczając o mego sutka śnieżnobiałymi zębami, kąsa go, wywołując tym ruchem falę potęgującego się podniecenia. Wyginając biodra ku górze, pozwalam sobie na owinięcie dłoni wokół szyi chłopaka, gładząc opuszkami palców pojedyncze włoski na jego karku. Chcąc dogłębnie poczuć bliskość mężczyzny, przyciągam go bliżej siebie, zaś umięśniony tors brązowookiego przylega do mej rozgrzanej klatki piersiowej. Sutki mężczyzny trąc o skórę mych piersi, powodują, iż temperatura otoczenia wzrasta z każdą minutą, a nawet sekundą. Płonę. Zaciskając usta w cienką linię, otaczam udami biodra Justin'a, wskutek czego jego penis zaczyna głębiej penetrować mą ciasną kobiecość. Wyginając gibkie ciało w łuk, wydaję z siebie głośny pomruk zadowolenia, ciężko dysząc.
-Pocałuj mnie. Pocałuj. - jęczę błagalnie, osadzając wcześniej znajdującą się na karku chłopaka dłoń na jego zaczerwienionym policzku. Spoglądając na twarz Pana Grey'a dostrzegam seksownie rozchylone usta szatyna, przez które wydostają się gwałtowne, szybkie oddechy. Pożąda mnie?  Mój zachwyt jego osobą bezustannie rośnie. Nawet nie starając się dłużej powstrzymywać, łączę nasze wargi w jedność. Unoszenie się kącików ust nastolatka w trakcie pocałunku jedynie wzmogło produkcję kolejnej partii krążących po wnętrzu mego brzucha, denerwujących owadów, potocznie zwanych również motylkami.
Kate, co się z tobą dzieję?! Nie znasz go! 
Pieprzyć to, że jest dla mnie zupełnie obcym człowiekiem. Nie znam jego ciała, pragnień, charakteru, sposobu myślenia, a mimo to przyciąga mnie do siebie, niczym magnez. Potrzebuję rżnięcia. Zdaję sobie sprawę z tego, że zachowuję się, jak nimfomanka, aczkolwiek nie powinniście mi się dziwić. Ja tylko i wyłącznie odkrywam nieznane mi dotąd horyzonty, poszerzam swoją wiedzę, próbuję oraz smakuję nowych rzeczy.
-Kurwa, Panie Grey! - wrzeszczę, czując, jak mężczyzna wchodzi we mnie głębiej, przypieczętowując ten ruch zdecydowanym kółkiem. Wbijając ostre paznokcie, w kształcie migdałków w jego umięśnione plecy, piszczę otępiała. Szatyn na ułamek sekundy wysuwając się ze mnie, po upływie chwili ponownie zajmuje właściwe miejsce w mej mokrej, tonącej we własnych sokach szparce. Zaciskając usta, usiłuje zdusić w sobie narastającą potrzebę wypuszczenia krzyku, na skutek powstałej przyjemności. Żylasta skóra członka brązowookiego ociera się o me przesadnie wilgotne ścianki, powodując silne dreszcze kumulujące się w mym podbrzuszu. Czy to normalne, że jestem tak bardzo mokra? To żenujące.
-Zapoznaj się z drzemiącą w tobie seksualnością. Pozwól nieznanym ci do tej pory, niegrzecznym myślom zawładnąć twym umysłem. Daj się ponieść swej wewnętrznej bogini erotyzmu. - warczy mężczyzna, nagle dobijając mnie do samego końca. Jego kutas uderza w mój czuły punkt, przez który dosłownie rozpadam się na miliardy małych kawałeczków. Chcę dać upust swoim emocjom poprzez wydobycie z siebie wrzasku, jednak wszelkie me usilne starania zostają udaremnione przez atakujące mnie, pulchne wargi Pana Grey'a. Usta poruszające się zsynchronizowanym rytmem. Ciała stające się jednością. Oddechy unoszące się w powietrze z niezwykłą lekkością. Dla mnie to wszystko było magią, czystą poezją. Zaczynając wyprowadzać biodra ku dolnej partii ciała dwudziestolatka, co chwila zaciskam mięśnie pochwy, sprawiając, iż z ust brązowookiego wypływa najpiękniejsza melodia, jaką jest mi dane słyszeć - jego jęki. 
Drapiąc paznokciami barki chłopaka poruszającego się coraz to mocniejszym tempem, krzyczę, jęcząc na zmianę. Wewnątrz mego ciała wrze, zaś me myślenie zdecydowanie odbiega od podstawowych norm. Wybucham, niczym czynny wulkan, zalewając wszystko wokoło wrzącą magmą. Orgazm.
-Panie Grey! - piszczę zaskoczona cudowną, niesamowicie silną przyjemnością. Zaciskam się na nim, szczytując oraz wiercąc się na łóżku. Justin wbija się we mnie po raz kolejny, zanim nie dochodzi, tryskając w mą cipkę gorącą, gęstą spermą. Jestem odpowiednio zabezpieczona, dzięki środkom antykoncepcyjnym pod postacią tabletek, więc nie muszę obawiać się zajścia w nieplanowaną ciążę. Brązowooki jęczy głośno, po czym zdyszany opada na me zmęczone ciało, przykrywając mnie swą sylwetką. Czy to zwykłe złudzenie, czy on także drży? Chłopak dysząc na moją szyję, składa na niej mokry, subtelny pocałunek, całkowicie urzekając mnie tym czynem. Bywa doprawdy uroczy. Nie masz prawa myśleć o nim w taki sposób, Kate. 
-Była pani naprawdę dobra, panno Hammilton. - mówi seksownie, głaszcząc opuszkiem kciuka mój lekko zaczerwieniony policzek, który po momencie przybiera odcień purpury. Odwracam wzrok, chcąc uniknąć jego pytającego, rozbawionego spojrzenia. 


I was there for you,
In your darkest times.
I was there for you,
In your darkest nights.

-Cholera - jęczę niezadowolona, słysząc melodię piosenki Maroon 5 - Maps dobiegającą z wnętrza korytarza. Czyżby Harry znów wpakował się w jakieś gówno? Wiedząc, że muszę podnieść zwiotczałe, lekko wykończone ciało do góry oraz odebrać to przeklęte ustrojstwo zwane telefonem, zrezygnowana wdycham.
-Panie Grey? Czy mógłby Pan ze mnie zejść? Muszę odebrać telefon. - szepcząc nerwowo, przełykam ślinę, niepewnie zerkając na wpół przytomnego, nieruchomo leżącego na mnie mężczyznę, którego powieki bezwładnie opadają. Obecny wygląd chłopaka przywodzi mi na myśl niewinne, bezbronne dziecko, które najwyraźniej jest zbyt zmęczone przeprowadzoną, intensywną zabawą, by móc w dalszym ciągu prawidłowo funkcjonować. Justin niewyraźnie mamrocząc pod nosem, przenosi ciężar ciała na drugą stronę łóżka, nie chcąc doszczętnie zmiażdżyć mej sylwetki swoją masą.
-Dziękuję. - dopowiadam cicho, nawet nie orientując się, kiedy chłopak muska wargami mój rozżarzony policzek. Naga niemrawo unoszę się do pozycji pionowej, posyłając  wycieńczonemu brązowookiemu nieśmiały półuśmiech. Patrząc w dół, dostrzegam upokarzającą nagość, wskutek czego natychmiast przysłaniam intymne części ciała, zawstydzona piszcząc. Cholera. Czuję, jak gęste krople słonego nasienia szatyna zaczynają ciec po kremowej skórze mego uda, w końcowym efekcie skapując na wyłożoną mahoniowymi panelami podłogę. Szatyn chichocząc pod nosem, kręci głową. 
-Ups? Czyżby drobna usterka przy pracy? - pyta rozbawiony, ziewając z ogarniającego go zmęczenia. Nie mam bladego pojęcia, z czego się śmiejesz, Panie Bezczelny. Zaciskając usta w cienką linię, milczę, przenosząc wzrok na ciemne, połyskujące w jasnym świetle panele, które w chwili obecnej wydają się najciekawszą rzeczą, istniejącą na ziemi. 
-Onieśmielam cię? - mruczy ciekawy, widocznie dostrzegając me skrępowanie.
Niedbale wzruszam ramionami, ściśle owijając dłonie wokół mej drżącej z zimna sylwetki. Czy ktoś podkręcił klimatyzację? 
-Wstydzisz się faceta, którego nazwisko bezwstydnie krzyczałaś przez ponad godzinę, wijąc się w spazmach wstrząsającego tobą orgazmu? - jęczy seksownie, wprowadzając mnie w stan całkowitego zażenowania własną osobą. Mrużę oczy, posyłając mężczyźnie srogie, karcące spojrzenie. Jak on śmie wypominać mi rzeczy, których w trakcie podniecenia nie jestem w stanie kontrolować?! 
-Muszę odebrać telefon. - prycham zdenerwowana, podchodząc do pokrytego białą skórą fotela, przez którego podłokietnik przewieszony jest akrylowy koc. Ujmując w dłonie aksamitną tkaninę, zarzucam ją na plecy, chcąc w jakikolwiek sposób zabezpieczyć ciało przed cząsteczkami krążącego po sypialni zimnego powietrza. 
-Właśnie rżnęłaś się z własnym pracodawcą. Jesteś z siebie dumna, dziwko?  - kpi ma podświadomość, wytykając mnie palcami. Pieprz się, suko! 
Szczelnie owijając się ciepłym kocem, ukradkiem spoglądam na Justin'a, bacznie obserwując powolne, wręcz ospałe uniesienia klatki piersiowej pogrążonego w twardym śnie mężczyzny. Ah, zasnął.  Czy Pan Grey będzie się dąsać, jeśli po raz ostatni zerknę na jego penisa?  Przełykając nerwowo ślinę, ruszam w kierunku śpiącego dwudziestolatka, trzęsąc się, niczym galareta. Klękając naprzeciw ekskluzywnego łóżka młodzieńca, zagryzam dolną, spierzchniętą wargę, niepewnie ujmując w drobne dłonie materiał śnieżnobiałej pościeli. Nie rób tego, Hammilton! Krzycząc w myślach, cała drżę, w coraz to większym stopniu wahając się przed wykonaniem zamierzanych czynności. Zresztą. Co mi szkodzi?  Jednym szybkim, zdecydowanym ruchem odkrywam jedwabną tkaninę kołdry, całkowicie zamierając. Kurwa jebana mać. Wspaniały członek brązowookiego nawet w stanie absolutnego spoczynku ma nienaturalnie pokaźne rozmiary. Nie mogąc wytrzymać, ani chwili dłużej, pozwalam sobie na przesunięcie długimi, zwinnymi palcami po powierzchni jego wielkiego kutasa. Wypuszczając z pomiędzy malinowych warg ciche mruknięcie, nachylam się nad penisem chłopaka, dmuchając na niego gorącym oddechem.
-Moja cipka dziękuje za niesamowity orgazm. - szepczę zaczarowana, składając na główce przyrodzenia Pana Grey'a czuły pocałunek. Skąd ta odwaga?  Uśmiechając się sama do siebie, podnoszę się z kolan, po czym przykrywam ciało szatyna miękką pościelą.


But I wonder where were you?
When I was at my worst.
Down on my knees,
And you said you had my back.
So I wonder where were you?


Telefon! Cholera. Biegnę w kierunku korytarza, niemalże przewracając się o porozrzucane na podłodze części garderoby. Komoda. Co przyszło mężczyźnie do głowy, aby ukryć tam moją własność?
-Panna Hammilton jest teraz niedostępna. - ochrypły, ociekający seksem głos Justin'a rozbrzmiał w mym umyśle, powodując przyjemne skurcze w okolicach mego podbrzusza. Niech Pan przestanie być podniecającym, irytującym dupkiem, Panie Grey. 
Wzdychając, wyciągam telefon z górnej szuflady mebla, po czym przesuwam palcem po dotykowym ekranie, odblokowując tym samym wychodzące połączenie. Gwałtownie zaciskając rękę na uchwycie rozsuwanej półki stanowiącej fragment wolno stojącej szafki, przykładam komórkę do prawego ucha. 
-Cześć, Harry. Przepraszam, że nie tak długo nie odbierałam. Byłam zajęta. - mamroczę cicho, po części bojąc się tego, co ma mi do powiedzenia brunet.
-Mamy poważny problem, Kate. - oznajmia istotnie, sprawiając, iż mój lęk potęguje się. Czyżby moi rodzice powtórnie pobrali z mojego konta bankowego opłaty za rzeczy, które zniszczyłam w przeszłości? Jeżeli me przypuszczenia okażą się słuszne, będę zmuszona głodować przez najbliższy tydzień.  W firmie Lloyd's of London pracuję od niedawna, dlatego jeszcze nie otrzymałam środków finansowych, które pomogą mi przetrwać najbliższe dni.
-Katherine. Słuchasz mnie? - warczy ostro, zaś ja zdaję sobie sprawę z tego, że to nie przelewki. W normalnych okolicznościach nie użyłby mego pełnego imienia.
-Twój blok znowu został zalany. Kilka pomieszczeń się uchowało, dlatego gdziekolwiek jesteś, cokolwiek robisz, musisz to rzucić i jechać do domu, aby sprawdzić, czy twe mieszkanie ocalało. - mówi na jednym tchu, kompletnie zaskakując mnie owymi informacjami. Przerażona niemal upuszczam telefon na podłogę. Sytuacje tego typu już nie raz się zdarzały, aczkolwiek przypuszczałam, iż w tym miesiącu nic podobnego nie będzie miało miejsca, jednakże, jak widać, trwałam w pomyłce.
-Już się zbieram. - szepczę zrezygnowana, wiedząc, że muszę oddalić się od faceta, z którym zamierzałam spędzić tę noc. 
Czy mógłby zacząć mi ubliżać oraz kazać się wynieść z jego domu? Mógłby?  Na samą myśl o tym, iż brązowooki byłby zdolny do tego, aby postąpić, jak moi rodzice, którzy pozbyli mnie się, niczym niechcianego zwierzaka,  wzdrygam się. Nie chcąc zbytnio rozdrapywać ran przeszłości, zaciskam usta w cienką linię, wstrzymując potok gromadzących się w kącikach mych oczu słonych łez. 
-Dziękuję za wiadomości, Harry.- zgaszona bełkoczę pod nosem,  po czym krótko żegnając się z przyjacielem, naciskam czerwoną słuchawkę. 
Nie mam zamiaru zakłócać smacznej drzemki Pana Grey'a, dlatego idąc na palcach w stronę sypialni, bezszelestnie przekraczam próg, zanim dyskretnie nie zaczynam wkładać na siebie poszczególnych, spoczywających na panelach ubrań. Począwszy od koronkowej bielizny, a skończywszy na obcisłej sukience. Czas płynie, zaś ja wciąż jestem w rozsypce. Minimalnie doprowadzając swą osobę do stanu używalności, gorączkowo rozglądam się po pomieszczeniu. Kiedy dostrzegam leżące na szklanym blacie niewielkiego stołu dwa poszukiwane przedmioty, unoszę kąciki ust ku górze, wyginając je w delikatnym uśmiechu. Nie chcę odchodzić bez jakiegokolwiek pożegnania, ale tym bardziej nie chcę budzić słodko śpiącego szatyna, więc najodpowiedniejszym wyjściem z tej sytuacji będzie napisanie mu krótkiego listu z wyjaśnieniami. Uklęknąwszy przy stole, ujęłam w swe chude palce czarny pisak, po czym zdejmując z niego zatyczkę, skupiłam się na pisaniu wiadomości do Justin'a. 



                                                London, 01.02.2014 r.

Szanowny Panie Grey!

Sądzę, iż domyślasz się w jakiej sprawie piszę tę wiadomość. Pogrążył się Pan w śnie, zaś ja nie chcąc odchodzić bez właściwego pożegnania, postanowiłam, że napiszę krótki list z wyjaśnieniami. Wyskoczyła mi naprawdę ważna sprawa, która nie ma prawa podlegać czekaniu, wskutek czego jestem zmuszona opuścić pańskie mieszkanie, choć zapewne zrobiłabym to również za Pana poleceniem. Dodatkowo chciałabym podziękować Panu za wspaniały wieczór, który pomógł mi odkryć swą drugą, mroczniejszą stronę medalu.  Dziękuję za wprowadzenie mnie w szalony świat seksu oraz przyjemności. To było doprawdy niezwykłe doświadczenie. Liczę na to, że stosunek ze mną nie był jednym z najgorszych, jakie odbyłeś. To był mój pierwszy raz, dlatego nie można oczekiwać ode mnie bycia Boginią Seksu. Jestem zupełnie niedoświadczona w tych sprawach, ale mam nadzieję, że mi to wybaczysz. Życzę miłej nocy, Panie Grey. 


Kate Hammilton.



Justin's POV:

Impulsywnie przekręcając się z boku na bok, niespokojnie oddycham, po omacku szukając dłońmi drobnego ciała Kate. Gdzie ona u licha jest?  Nie jest mi dane spać, kiedy nie wyczuwam kojącego ciepła bijącego od jej seksownej sylwetki. Jęcząc niezadowolony, melancholijnym tempem unoszę dłonie ku górze, przecierając swą zmęczoną twarz z początkowym zarostem. Powinieneś się ogolić, Grey. Nieznacznie chrząkam, lustrując oczyma niewyraźną przestrzeń dookoła mnie, która po niespełna minucie ulega wyostrzeniu. Będąc całkowicie szczerym, mogę rzec, iż nigdy nie czułem się tak znakomicie, jak po seksie z panną Hammilton. Stosunek z nią jedynie utwierdza mnie w przekonaniu, że nie mam prawa z niej zrezygnować. Błądząc wzrokiem po pokaźnych rozmiarach sypialni, w przeciągu ułamka sekundy dostrzegam klęczącą przy okrągłym, szklanym meblu dziewczynę, która w pośpiechu notuje coś na kartce papieru. Marszczę brwi widocznie zaskoczony jej obecnym stanem - gotowa do wyjścia.  Czy ona zamierza opuścić me mieszkanie?  Bezszelestnie unosząc swą sylwetkę do góry, wstaję z łóżka, kierując się w stronę niczego niepodejrzewającej brunetki. Powolnymi krokami docierając do kobiety, staję za nią, chytrze się uśmiechając. Kiedy widzę treść ręcznego pisma dziewczyny, kręcę rozbawiony głową. Jeżeli ona naprawdę myśli, że wydostanie stąd bez właściwego rodzaju pożegnania, jest w błędzie. Delikatnym ruchem wplątuję palce w długie, gęste włosy niebieskookiej, rozkoszując się ich miękkością. Kobieta czując nowy dotyk, zamiera, upuszczając wcześniej znajdujący się w jej dłoni, czarny długopis. Słyszę, jak gwałtownie przełyka ślinę, trzęsąc się z nerwów. Wzmacniając uścisk na włosach nastolatki, odchylam jej głowę do tyłu, poprzez ostre szarpnięcie, wskutek czego usta Kate rozchylają się w osłupieniu, zaś oczy gwałtownie się zaciskają. 
-Dokąd to się panienka wybiera? - warczę, dysząc swym gorącym, porywczym oddechem na płatek jej ucha. Klatka piersiowa dziewczyny w sekundzie nieruchomieje, zaś jej sylwetka w coraz to większym stopniu drży. Boi się. 
-Czego się obawiasz, skarbie? Trwożysz się tym, że mogę zerżnąć twoje gardło w każdej chwili? Że jestem zdolny wyklepać twój tyłek tak mocno, że przez najbliższy tydzień nie będziesz w stanie usiedzieć chociażby minuty? Nie lękaj się, bo to jedna z najgorszych rzeczy, jaką w tym momencie możesz zrobić. Kiedy wyczuwam strach, atakuję. Chyba nie chcesz być moją ofiarą, zgadza się? - syczę władczo, udzielając jej krótkiego wykładu na temat tego, jak porąbany potrafię być. Jesteś przyłapana na gorącym uczynku, panno Hammilton. 


~*~

Witajcie. Jak widzicie, napisałam ten cholerny rozdział i jestem z niego zadowolona, pomijając tę część oczami Justin'a.  Nie wyszedł mi, ale wiecie co? Mimo to, jestem z siebie dumna, że to napisałam. Wiem, że jest krótki. Dzisiaj dokończyłam ten rozdział, bo niektóre osoby tak mi na psychice siadły, że napisałam w dzisiejszym dniu ponad 3 strony. Co z tego, że jestem chora oraz nie mam chęci na dosłownie nic? Wy i tak będziecie pisać mi na ask'u takie pytania, jak : 
-Miałaś dodać rozdział i nie dodałaś.
-Mogłabyś w końcu dodać ten jebany rozdział?
-Ile jeszcze mamy czekać?
-Po co zakładałyście ten jebany blog, skoro wiecznie macie jakieś głupie problemy.
Nie mam już siły na nie odpowiadać, więc po prostu usuwam, bo mam dość. To tyle. Nie będę pisać "Do następnego", bo nie wiem, czy napiszę następny. To tyle. Bye.